Wojtek, czyli oswojony niedźwiedź brunatny, który podczas II wojny służył w armii generała Andersa, będzie miał w Sopocie swój pomnik. Stanie on w miejscu jak najbardziej adekwatnym, bo niedaleko ul. Bohaterów Monte Cassino, przy kościele św. Jerzego zobacz na mapie Sopotu. Rzeźba ma zostać odsłonięta 1 września.
O ustawieniu w Sopocie rzeźby upamiętniającej niezwykłego członka armii Andersa głośno zrobiło się w 2013 roku, kiedy to powstała fundacja na rzecz stworzenia rzeźby. Sprawa jednak ucichła, a sam sympatyczny niedźwiadek zyskał pomniki w kilku innych miastach i miejscowościach (w Polsce znajdują się one m.in. w Szymbarku, Żaganiu oraz Krakowie, a za granicą w Londynie i Edynburgu).
Teraz jednak temat powraca, bo fundacji udało się zebrać potrzebne na stworzenie rzeźby 200 tys. zł. Co ciekawe, w zbiórkę zaangażowani byli ludzie z całego świata, a duży wkład w ostateczny sukces inicjatywy miała Polonia z Wielkiej Brytanii.
Miś Wojtek będzie patrzył na ul. Bohaterów Monte Cassino.
– Będzie siedział na skarpie należącej do kościoła św. Jerzego. Będzie siedział na skrzynce po amunicji, a u jego stóp będzie plecak z zapasowym, drugim sercem – powiedziała Ewa Rakowska z Fundacji Klub Przyjaciół Misia Wojtka.
Miś Wojtek był prawdziwym brunatnym niedźwiadkiem, który w wieku trzech miesięcy został adoptowany przez polskich żołnierzy II Korpusu Armii Andersa w miejscowości Hamadan w Iranie. Żołnierze kupili go od irańskiego chłopca. Osieroconego przez matkę niedźwiadka karmili rozcieńczonym skondensowanym mlekiem z butelki po wódce za pomocą szmacianego smoczka.
Jak głosi legenda towarzysząca historii niedźwiadka, miał on z czasem przyjąć zwyczaje żołnierzy – pił z nimi piwo, a nawet palił papierosy. Oficjalnie otrzymał stopień szeregowca, własną książeczkę wojskową, numer ewidencyjny i należny mu żołd, za który kupowano mu jedzenie oraz wspomniane napoje wyskokowe.
Wojtek regularnie stał z żołnierzami na warcie, pomagał w noszeniu ciężkich ładunków, uwielbiał też zapasy oraz jazdę ciężarówką. Zasłużył się nawet pojmaniem arabskiego szpiega, którego przypadkowo zaskoczył w łaźni.
Wraz z żołnierzami 22. Kompanii Transportowej przeszedł cały szlak bojowy od Iranu przez Irak, Syrię, Palestynę, aż do Egiptu, skąd popłynął do Włoch, gdzie brał udział w kampanii u boku aliantów. W końcu trafił pod Monte Cassino. Pomagał tam w transporcie skrzyń z pociskami.
Po wojnie niedźwiedź odszedł na zasłużoną emeryturę i resztę życia spędziło w ogrodzie zoologicznym w szkockim Edynburgu.